Перейти до змісту

Леопольд і Зенон Пачковські


Otto Kreer

Рекомендовані повідомлення

Познайомився з паном Зеноном Пачковським (Zenon Paszkowski), ось його ресурс -

http://www.wachowscy.com/zdjecia/index.php?list=16

Це особисто пан Зенон у році так 1938-39-му біля свого будинку на вулиці Будівельниців (Ogrodowa)

P0034_medium.jpg

А це батько пана Зенона - Леопольд (Leopold Paszkowski) - відомий на той час землемір у Луцьку і околицях.

549549e356c7.jpg

Посилання на коментар
Поділитись на інші сайти

  • 2 місяця потому...

Пан Зенон з мамою.

spacer glowna ulica Lucka - Jagiellonska.

Театральна площа, точніше на розвилці Ягелонської і Болеслава Хороброго

P0035.jpg

Доречі запитав де зроблене фото. Пан Зенон говорить що це Ягелонська майже у самому низу - вони з батьком саме йдуть до Кафедрального Собору.

P0036.jpg

Посилання на коментар
Поділитись на інші сайти

Пан Зенон біля свого будинку на Огродовій вулиці.

Сім"я пана Земана виїхала з Луцька у 1945 році.

aa8bec19c472.jpg

505aec16b6c4.jpg

Посилання на коментар
Поділитись на інші сайти

Чудові світлини, дякую за тему.

Посилання на коментар
Поділитись на інші сайти

супер фото від пана Зенона !!!

Вигляд з вулиці Будівельників (грубо від обласної наукової бібліотеки ) на СБУ і меморіал/

Повезло пану Зенону, зразу ж біля його будинку були схили до Сапалаєвки - він міг прямо з огороду з"їзжати на санчатах з гірки.

c98b462e6ebc.jpg

Посилання на коментар
Поділитись на інші сайти

3bf155774b8a.jpg

- план забудови сусіда пана Зенона - Гжегоша Подольського, двоповерховий будинок якого ви бачите на задньому плані.

post-1719-1269506780,13_thumb.jpg

Посилання на коментар
Поділитись на інші сайти

супер фотографії!!

Посилання на коментар
Поділитись на інші сайти

Cпогади пана Зенона

Mieliśmy w ogrodzie wykopany przez Ojca schron w formie przykrytego od góry dołka, w którym spędzaliśmy noce podczas ostrzałów i bombardowań. Po ustawieniu armat w ogrodzie, dalsze korzystanie ze schronu stało się niemożliwe. Sąsiad z naprzeciwka o nazwisku Stolarow, miał nieco większy, podobny schron. Przebywaliśmy tam jakiś czas, korzystając z jego gościnności. W nocy bombowce niemieckie przelatywały nad miastem, zrzucając setki bomb burzących i zapalających.

W trakcie przerw w wybuchach, Ojciec wychodził ze mną ze schronu, wychodziliśmy na jego wierzch i obserwowaliśmy skutki nalotów. Widziałem w kierunku południowym, w miejscu gdzie była ulica Bolesława Chrobrego (kilkaset metrów od nas), jedno morze ognia do wysokości kilku pięter. To paliła się drewniana zabudowa tej ulicy.

Natomiast od strony północnej, gdzie był nasz dom, nieustannie dobiegała kanonada wystrzałów armatnich.

Po paru dniach, Ojciec w obawie przed śmiercią od bomb, zdecydował, że przeniesiemy się na wieś w pobliże Łucka od strony wschodniej, gdzie dalej było do frontu. Pewnego dnia rano, korzystając z przerwy w walkach, zabierając ze sobą kilka tobołków, poszliśmy piechotą ulicą Rówieńską, wybierając na krzyżówce drogę na Dubno. Doszliśmy do Podhajec (a może aż do Krupy). Ojciec urodzony w tych okolicach, będąc mierniczym przysięgłym, przez wiele lat wykonywał scalenia i inne prace geodezyjne w tych wioskach. Mieszkańcy doskonale go znali i szanowali, niezależnie czy byli Polakami, czy Ukraińcami. Gospodarz, u którego zatrzymaliśmy się, przyjął nas serdecznie, gospodyni nakarmiła, udzieliła noclegu w oddzielnej izbie. Nieraz, gdy ostrzał (który i tu był) nasilał się, schodziliśmy do głębokiej, gospodarskiej piwnicy na podwórzu. Dni mijały względnie spokojnie, ale Ojciec coraz częściej dowiadywał się od zaufanych mieszkańców że w sąsiednich miejscowościach, coraz więcej ludzi zabijają jakieś bandy. Rodzice stanęli przed wyborem: zostać zamordowanym, czy zginąć od bomb ?

Ojciec postanowił udać się do Łucka na rekonesans. Powróciwszy szczęśliwie, stwierdził że baterii dział w ogrodzie już nie ma, jak również nie ma już większości budynków w mieście. Nasz dom pozostał nienaruszony. Zapadła decyzja: wracamy do domu, oczywiście piechotą.

Powróciwszy do domu, Ojciec już nie zdecydował się na noclegi w schronie. Pomimo ciągle powtarzających się nocnych nalotów niemieckich, przebywaliśmy w domu. Ojciec pozabijał wszystkie okna grubymi deskami, a drzwi odpowiednio wzmocnił. Na moje pytanie -dlaczego, powiedział: żeby niedobrzy ludzie tu nie przyszli.

Miasto już się nie paliło – nie było co się palić. Ocaleni ludzie snuli się wśród zgliszcz i ruin poszukując pozostałości nadających się do zjedzenia. Raz poszedł też tam Ojciec, wziąwszy mnie ze sobą. Pamiętam jak stanąłem nad olbrzymim lejem po bombie, w miejscu gdzie znajdowały się domy i sklepy w rejonie skrzyżowania ulicy Matejki z ulicą Bolesława Chrobrego. Na spodzie leja o głębokości kilku metrów, pobłyskiwała woda, a na zboczach wystawały z ziemi białe skorupy odlewu gipsowego, w którym Ojciec rozpoznał kawałek głowy Stalina ... Gdy podniosłem głowę, jak okiem sięgnąć, rozpościerała się wolna, pofałdowana przestrzeń, z rzadka wystającymi fragmentami ceglanych kominów i pochylone postacie ludzkie, grzebiące w gruzach. Najbliższy widoczny budynek, to był Sobór Prawosławny i zieleniejące już drzewa Parku Miejskiego.

Ojciec zarządził powrót. Po drodze znalazł trochę gwoździ, które wziął , aby naprawić połamane przez Sowietów ogrodzenie. Ja napotkałem kilka popękanych worków z białym proszkiem. Tata stwierdził że to sól i pozwolił mi wziąć kilka garści dla Mamy.

I tak żyliśmy przez parę tygodni. Dnie były względnie spokojne, natomiast prawie każdej nocy słyszeliśmy głuchy warkot lecących samolotów, zarówno ze wschodu, jak i z zachodu, przeplatany seriami broni przeciwlotniczej, t.zw. ”zenitówek”.

Ojciec dowiedział się, że do podziemi naszego Kościoła Parafialnego – Katedry pw. Św. Św. Piotra i Pawła, schodzą się ludzie, aby chronić życie przed wciąż powtarzającymi się, nocnymi nalotami bombowców niemieckich.

Посилання на коментар
Поділитись на інші сайти

Ось для мене цікава теза :

Dni mijały względnie spokojnie, ale Ojciec coraz częściej dowiadywał się od zaufanych mieszkańców że w sąsiednich miejscowościach, coraz więcej ludzi zabijają jakieś bandy. Rodzice stanęli przed wyborem: zostać zamordowanym, czy zginąć od bomb ?

Дні минали відносно спокійно, але батько щораз частіше довідувався від місцевих жителів (мається на увазі жителів або Підгайців або Крупа) що у сусідніх селах щораз більше людей гине від якихось банд. Батьки стали перед вибором : залишитися замордованими (у селі) або загинути від бомб (повернувшись у Луцьк).

Те ж саме мені розказувала теща - вони сім"єю на ніч втікали з села у Любомль під захист мадьярів, що воювали на стороні німців. А вранці повертались назад ...

Посилання на коментар
Поділитись на інші сайти

  • 1 місяць потому...

Спогади пана Зенона про бомбардування Луцька в ніч з 9 на 10 травня 1944 року.

post-1719-1273071641,52_thumb.jpg

post-1719-1273071713,66_thumb.jpg

Посилання на коментар
Поділитись на інші сайти

Заархівовано

Ця тема знаходиться в архіві та закрита для подальших відповідей.



×
×
  • Створити...